Od poprzedniego wpisu, czyli od maja 2015 roku niewiele się u Jaśka zmieniło.
Mimo ciężkiej pracy, wielu wizyty lekarskich, nie widać szalonych postępów. Jest lepiej, ale dla nas to cały czas za mało. Martwi nas brak kontroli nad śliną, której Johny często nie połyka i ma ciągle otwartą buzie. Masaże i zalecane ćwiczenia nie przynoszą efektów. Niestety, mowa też stoi w miejscu. Czasami Jaśko wydaje jakieś nowe dźwięki, ale jest bardzo źle. Cieszy nas poprawa chodu, ale cały czas jest dużo do zrobienia.
W wakacje zaliczyliśmy tylko jeden turnus. Potem czekaliśmy na komisję, aby przedłużyć orzeczenie o niepełnosprawności, ale urzędnicy w naszym kraju to siła ogromna i muszą pokazać swoją władzę nad rodzicem. Zatem po serii pism i skardze do wojewody nadal czekamy, ponieważ musimy dostarczyć kolejne dokumenty, aby stwierdzić, że Jaśko jest niepełnosprawny. Ale w tym kraju nic nas nie dziwi. Rodzice są zostawieni sami i muszą walczyć o swoje na każdym kroku.
Upalne lato Jaś spędził praktycznie całe w domu. Na szczęście rozłożyliśmy
mały basen i mógł w nim sie pluskać całymi dniami. Byliśmy u okulisty, neurologa i logopedy. Kolejne wizyty potwierdziły, że efekty małej poprawy mogą się pojawić, ale trzeba konsekwentnie pracować. Sporo stracha mieliśmy pewnego dnie, kiedy Johny przytulił się do trzmiela, a ten go ukąsił w czoło. Opuchlizna była ogromna, ale zeszła w miarę szybko.
Od września Jaśko ruszył do przedszkola integracyjnego. Chodzi tam chętnie
i ma dobrą opiekę. Po przedszkolu ma wiele zajęć. Trzy razy w tygodniu logopeda, dwa razy hipoterapia, dwa razy Integracja Sensoryczna i dwa razy rehabilitacja oraz dwa razy w tygodniu terapia zajęciowa.
Przed nami kolejne turnusy i praca w domu. Cały czas żyjemy nadzieją
i czekamy aż Jaśko przemówi.